Muszę się do czegoś przyznać. Otóż, najbardziej na świecie lubię szyć dla dzieci. A im mniejsze dziecko, tym większa frajda z tworzenia ubranek - wszystkie elementy garderoby są maleńkie i jakby dla lalek. Przez pierwsze dwa lata szycia zajmowałam się właściwie TYLKO garderobą dziecięcą, aż do momentu, w którym stwierdziłam, że dzieciom już ubrań WYSTARCZY (na kilka lat) i czas najwyższy, by przysłowiowy szewc (znaczy się krawcowa) zajęła się własną (pusta) szafą. W każdym razie, najmłodszy syn ma garderobę składającą się niemalże w 100% z ubrań szytych przeze mnie.
Jutro Dzień Dziecka, siedzę (bezczynnie) chora w domu, tata zabrał dzieciaki na całodzienny wypas - wesołe miasteczka i aquaparki, lody i pizze zagryzane watą cukrową. I z tej mojej bezczynności, bo trudno mi tak TYLKO i bezproduktywnie chorować, powstał pomysł na prezent dla dzieciaków z okazji ich jutrzejszego święta. Uszyłam im wesołe, wariackie, niepowtarzalne, wakacyjne koszulki. Najpierw, dla każdego osobno, stworzyłam materiał - pomalowałam akrylami używając wałka w kolorowe, przenikające się pasy. Potem, nie czekając aż wyschną pokropiłam kolorowymi farbami. Wszystko zlało się ze sobą tworząc efekt, według mnie, niesamowity!
W trakcie pracy robiłam zdjęcia, prześledzcie ze mną proces powstawania koszulek. Może ktoś się zainspiruje?
Przypuszczam, że jutro powstanie najpiękniejsze zdjęcie, gdy dzieciaki wskoczą w prezenty - postaram się zamieścić je na blogu.
Tak to wyglądało na początku:
Inna kolorystyka:
Ciach:
Doszywam kieszonkę na resoraka:
Dla najmłodszego już gotowa:
Dla pięciolatka (również z kieszonką na resoraka) wygląda tak:
A tutaj wszystkie razem. Jak widać nie starczyło mi białej bawełny na wszystkie, ale myślę, że ta żółta też bedzie się podobać:
Dla najstarszej:
I jej siostry:
Gdybym miała wybierać którąś dla siebie, to chyba ta kolorystyka byłaby najtrafniejsza: zieleń, pomarańcz i błyszczący mosiądz:
No comments:
Post a Comment